Opublikowano: 2021-01-08 09:20:26 +0100
Coraz więcej osób próbuje się dostać do Norwegii z kupionymi w kraju fałszywymi zaświadczeniami o negatywnym wyniku testu na koronawirusa.
W ciągu trzech pierwszych dni roku na lotnisku Torp w Sandefjord zatrzymano i odesłano do kraju przylotu 54 obcokrajowców, informuje dziennik „Sandefjords Blad”. Powody to: brak negatywnego testu na obecność koronawirusa, posiadanie podrobionych testów, niekompletna dokumentacja albo niejasności dotyczące miejsca odbycia kwarantanny. W związku z brakami z Torp odesłano między innymi obywateli: Rumunii, Litwy, Polski, Szwecji i Wielkiej Brytanii.
Negatywny wynik testu powinien być w języku angielskim bądź norweskim i w ogólnie przyjętym formacie, informują celnicy.
Jest test, ale kolegi
Zdarza się też, że ktoś chce wjechać do Norwegii posługując się zaświadczeniem o negatywnym wyniku innej osoby.
- Jeden z moich współpracowników zauważył, że pasażer nie chce pokazać danych osobowych na teście, jaki nam przedstawił – powiedziała stacji NRK szefowa punktu testów na koronawirusa zlokalizowanego na Torp Sandefjord. – Po sprawdzeniu okazało się, że to negatywny wynik innej osoby. Nie mamy danych, ilu pasażerów próbuje robić coś takiego, ale od tej pory sprawdzamy wszystko jeszcze dokładniej.
Od 2 do 6 stycznia na lotnisku Torp na obecność koronawirusa przetestowano 2094 przyjezdnych, z czego u 30 wykryto obecność patogenu.
Minister Sprawiedliwości Monica Mæland skomentowała te wydarzenia ostrzeżeniem, iż przedstawianie fałszywych dokumentów to przejaw braku solidarności społecznej i wykroczenie. Fałszywe dokumenty pracownicy lotniska przekazują policji, ta zaś decyduje o tym, czy danej osobie zostaną przedstawione zarzuty.
nrk.no, nettavisen.no, Nportal.no