Opublikowano: 2017-12-04 20:36:02 +0100
REMIK należy do tych ludzi, w których myśl o tym czego tak naprawdę pragną w życiu dojrzewa latami zanim ujawnią je reszcie świata.
- Zawsze chciałem śpiewać, ale nigdy wcześniej się nie odważyłem. Nikt o tym nie wiedział. To był sekret, który skrywałem od dzieciństwa - wyznaje REMIK.
Skrywane marzenia zawsze jednak znajdą swoje ujście.
- Poszedłem kiedyś ze znajomymi na karaoke do baru. Patrzyłem na tych wszystkich ludzi wychodzących na scenę i śpiewających dla zabawy. Wtedy to coś, co ukrywałem przed wszystkimi i czego nawet nie potrafię dokładnie opisać, wydostało się gdzieś z głębi moje głowy. Dwa piwa i ta uporczywa myśl o śpiewaniu, która mi nie dawała spokoju tamtego wieczoru sprawiły, że nagle wstałem i poszedłem na scenę - wyznaje.
- Zaśpiewałem. Ludzie zaczęli bić brawo. To był niesamowity moment. A do mnie doszło, że ja naprawdę chcę śpiewać i znajduję w tym niesamowitą przyjemność. Chyba też pozytywna reakcja ludzi podczas tego karaoke, pozwoliła mi uwierzyć, że może to właśnie jest moje przeznaczenie - wyznaje.
Jeden wieczór sprawił, że REMIK uwierzył w swoje możliwości jako artysta - piosenkarz
- Od tamtego pamiętnego wieczoru zacząłem odwiedzać ten bar praktycznie trzy razy w tygodniu, żeby śpiewać. Później chodziłem na różne konkursy karaoke. Miałem tam już nawet swoją, małą widownię. Ludzie podchodzili i robili komplementy. Komu by takie coś nie pasowało? - śmieje się.
Pierwsze spotkanie z ludźmi z branży muzycznej przyniosło jednak rozczarowanie.
- Byłem tak podekscytowany, że poszedłem nawet na eliminacje do programu The Voice – Norges beste stemme. Tam zderzyłem się po raz pierwszy z prawdziwą rzeczywistością branży muzycznej. Oczywiście nie przeszedłem dalej. Odrzucili mnie na samym początku. Trochę mnie zabolało, kiedy usłyszałem krytykę, bo przecież ludziom w klubach karaoke się podobało, a tutaj taki kubeł zimnej wody. Teraz jednak z perspektywy czasu uważam, że cała ta sytuacja musiała się wydarzyć. Dowiedziałem się tam, co mam zrobić dalej z własnym głosem. Teraz wiem, że mieli rację - mówi.
Wszystko jest kwestią poświęcenia. Zaraz po castingu zapisał się do szkoły śpiewu. A od trzech lat przynajmniej dwa razy w tygodniu odbywa prywatne lekcje wokalu i emisji głosu. Kilka miesięcy temu doszła jeszcze nauka gry na gitarze.
- Rozwijanie się w muzyce naprawdę dużo kosztuje. Zainwestowałem mnóstwo czasu i pieniędzy. Ale po latach systematycznej pracy zauważam progres - przyznaje.
Pierwsze efekty już słychać i widać. Debiutancki teledysk “Obiecuję ci”cieszy się sporym uznaniem, zaś współpracę z artystą nawiązał Michał Kacprzak, producent muzyczny znanych gwiazd takich jak Paula, Peja czy DJ Adamus.
- Siedziałem chyba z dziesięć minut przed mailem, który napisałem do Michała. Zastanawiałem się czy go w ogóle wysłać. Wysłałem. Odezwał się. Powiedział, że posłucha, ale nic nie obiecuje. Miał dać znać w przeciągu trzech dni. Pamiętam, że bardzo się wtedy denerwowałem czekając na odpowiedź. Dni mijały, a od niego żadnych wieści. W pewnym momencie uznałem, że pewnie nie jest zainteresowany. Ale któregoś dnia sprawdziłem skrzynkę mailową, a tam odpowiedź od Michała. Czytałem ją kilka razy, bo nie mogłem uwierzyć w to, co napisał - mówi.
Co napisał?
- Przyznał, że mam talent. A także, że bardzo czuje to co robię i podobały mu się emocje w głosie - opowiada.
Emigracja nie należy do najłatwiejszych doświadczeń życiowych, ale nie zawsze musi mieć tylko negatywny wydźwięk. Może ona także dać nową szansę na lepsze jutro. Tak, jak w przypadku REMIKA.
- Pracuję teraz jako kierownik piekarni, a mimo to mogę robić coś zupełnie innego po godzinach. W sumie, to dzięki pobytowi na emigracji mam możliwość rozwoju w tym, co kocham. W Polsce raczej nie byłoby to takie proste, głównie ze względów finansowych. Nie wiem, jak będzie w przyszłości. Nie wiem, czy zrobię karierę piosenkarza. Ale wiem jedno, że dołożę wszelkich starań, aby się spełnić i rozwijać w tym kierunku, a życie w Norwegii temu sprzyja - podsumowuje REMIK.