Opublikowano: 2017-06-09 13:38:23 +0200
Norwescy pracodawcy zmieniają opinię o polskich pracownikach, a zatrudnienie w popularnych niegdyś wśród migrantów zarobkowych sektorach maleje. Sprawdź, co wynika z najnowszego raportu FAFO.
Instytut Badań Społecznych FAFO przeprowadził nowe, szeroko zakrojone badania dotyczące pracowników z krajów Europy Wschodniej, wśród których najliczniejszą grupę stanowią Polacy. Do menadżerów oraz osób odpowiedzialnych za kadry norweskich firm rozesłano ankietę z pytaniami o wykorzystanie zagranicznej siły roboczej, a następnie podsumowano i zaprezentowano analizę danych. Wyniki są warte dyskusji.
Coraz mniej zatrudnionych
Przez ostatnie lata najwięcej Polaków znajdowało zatrudnienie w Norwegii w następujących branżach: przemyśle, hotelarstwie i gastronomii, a także w budownictwie. W ciągu ostatnich 8 lat odsetek migrantów z Europy Wschodniej zmalał w tych sektorach o średnio 5%. Najwięcej pracowników ubyło w przemyśle – w roku 2006 w tym sektorze wschodnioeuropejscy pracownicy (w większości Polacy), stanowili 15% wszystkich zatrudnionych, 3 lata później już 39%, zaś obecnie tylko 27%. Natomiast w branży hotelarsko-gastronomicznej w przeciągu ostatnich 8 lat ubyło średnio 7% pracowników z Polski i pozostałych państw regionu. W budownictwie zaś odsetek migrantów z Europy Wschodniej podskoczył z 33% do 34%.
„Proste, tymczasowe rozwiązanie”
Pozytywną, choć powolną tendencję widać w rodzaju zatrudnienia, jaki pracodawcy oferują migrantom. Obecnie więcej osób niż jeszcze 8 lat temu otrzymuje umowy na stałe. Wciąż jednak ponad 40% migrantów z Europy Wschodniej pracuje w Norwegii poprzez agencje pracy lub świadcząc pracę najemną w innej formie.
Pracodawcy deklarują, że taka forma zatrudniania migrantów to „proste rozwiązanie tymczasowych problemów”. Wynajęcie pracownika zamiast konieczności oferowania mu umowy na stałe to dla pracodawcy mniejsze koszty i ryzyko. Z punktu widzenia pracownika to jednak mniejszy zarobek i niepewna przyszłość. Wady tymczasowego zatrudnienia zwykle widać wyraźnie dopiero, gdy pojawia się kłopot, np. choroba, wypadek, trudna sytuacja w rodzinie. Bywa, że w kryzysowej sytuacji okazuje się, iż pracownik albo nie ma prawa do takich samych świadczeń społecznych, jak koledzy zatrudnieni na stałe, albo ma problem z udowodnieniem tego prawa.
Noty idą w dół
Norwescy pracodawcy wciąż mają o Polakach dobre zdanie, ale odsetek tych, którzy ich chwalą, spada. Połowa przedstawicieli norweskich firm zatrudniających obcokrajowców zgadza się ze stwierdzeniem, że „pracownicy z Europy Wschodniej są bardziej chętni do pracy niż Norwegowie”. W badaniu przeprowadzonym przed kilku laty to samo twierdziło o 7% pracodawców więcej.
W 2009 roku 56% norweskich pracodawców uważało, że „pracownicy z Europy Wschodniej rzadziej od Norwegów korzystają ze zwolnień lekarskich”. Dziś tę opinie podziela tylko 42% pytanych. Spada również odsetek badanych zgadzających się z poglądem, iż polscy pracownicy są bardziej elastyczni oraz mniej kosztowni od swoich norweskich kolegów.
Za największy problem w wykorzystywaniu siły roboczej z Europy Wschodniej pracodawcy uznają problemy z komunikacją. Najgorzej pod tym względem jest w branży budowlanej, gdzie niemal połowa pracodawców raportuje problemy, a najlepiej w gastronomii i hotelarstwie, gdzie na kłopoty z porozumieniem z zagranicznymi pracownikami narzeka jedna czwarta pracodawców.
Skąd zmiana opinii?
Trzeba podkreślić, że zmiana opinii na temat pracowników z Europy Wschodniej to wbrew pozorom dobry trend, bo odzwierciedla pozytywną tendencję. Polacy mają obecnie większą świadomość swoich praw niż kiedyś i częściej z nich korzystają. Powinni mieć płace adekwatne do kwalifikacji, brak oporów przed korzystaniem z należnym ich świadczeń i swobodę przechodzenia na zwolnienia chorobowe, gdy jest to wskazane. Przymiotnik „tańszy” to nie wyróżnienie, tylko niska emerytura, skromne urlopowe i niższe od przeciętnej zasiłki.