Opublikowano: 2017-01-31 16:59:13 +0100
Trondheim zasmakowało w wypiekach serwowanych przez pierwszą w mieście piekarnię zatrudniającą doświadczonych piekarzy z Polski.
Trondheimską piekarnię St. Olav Bakeri & Konditori prowadzą od lata 2016 wspólnicy Kamil i Hafiz. Obaj mają dużo kreatywnych pomysłów. W byłej norweskiej stolicy piekarni z prawdziwego zdarzenia jest coraz mniej, a ich asortyment jest przewidywalny. To dlatego polska piekarnia oferująca szeroką gamę pieczywa, ciast i ciastek, przypadła konsumentom do gustu i cieszy się coraz większym powodzeniem. Wspólnicy mówią już ostrożnie o sukcesie, choć zaznaczają, że kilka miesięcy to za krótko, by robić podsumowania. Jak na ten etap działalności, jest naprawdę dobrze – mówią.
Sernik po polsku
St. Olav Bakeri & Konditori mieści się w centrum Trondheim na ulicy St. Olavs, na przeciwko biura sprzedaży biletów komunikacji miejskiej AtB. Klienci mogą obserwować proces przygotowania jedzenia, bowiem piekarze pracują w wydzielonej części głównego pomieszczenia, naprzeciwko lady, przy której sprzedawane są wypieki. Ruch jest spory, nawet w tych godzinach, które nie są typowe dla norweskiego handlu. Piekarnia działa do późna, jest otwarta również w niedziele, czym w Trondheim może się pochwalić niewielu konkurentów.
Największym powodzeniem u klientów cieszą się polskie słodkości – ciasta, wiele rodzajów bułeczek i rogalików oraz ciastka. W sprzedaży są między innymi pączki, sernik, WZ-tki, szarlotka i inne specjały, które Polacy znają z rodzimych piekarni. Dla miejscowych klientów to jednak zaskakująca nowość.
- Wiele osób było zdziwionych smakiem polskiego sernika. Norwegowie co innego nazywają tym mianem i dopiero my im pokazaliśmy, czym jest prawdziwy sernik – żartuje Hafiz.
Hafiz przed przyjazdem do Norwegii pracował przez wiele lat w Niemczech, a tradycje kulinarne znad Wisły poznał dzięki żonie, Polce.
Domowe smaki
W pierwszych tygodniach działania piekarni klientami byli głównie Polacy. Z czasem zaczęło przychodzić coraz więcej miejscowych. Jedni chcieli spróbować niemieckiego i polskiego chleba, innych przyciągnęły chałki, precle oraz cebulaki, jakich trudno szukać gdzie indziej. Norwegowie pytają o asortyment i coraz chętniej testują nowe wypieki. Z czasem przyprowadzają też znajomych.
- Cześć polskiej społeczności podeszła do nas sceptycznie – przyznaje Hafiz. – Niektórzy spodziewali się cen podobnych jak w piekarniach w Polsce, ale to nie jest możliwe w norweskich warunkach biznesowych, gdzie koszt utrzymania pracownika i lokalu jest nieporównywalnie większy. Staramy się utrzymywać ceny na jak najniższym poziomie, by zachęcić Polaków z Trondheim i okolic do odwiedzenia nas. Mamy nadzieję, że próbując naszych specjałów poczują się jak w domu.
Z pomysłem
W rozmowie z Nportal.no Kamil mówi o planach rozwoju piekarni. Z czasem chciałby wprowadzać nowe produkty, marzy mu się też otworzenie restauracji z polskim jedzeniem.
- Mamy dużo pomysłów, w każdym tygodniu testujemy coś nowego, sprawdzamy, co zasmakuje klientom – mówi. – Uczymy się, prosimy zatem o wsparcie, wyrozumiałość i uwagi, co można jeszcze poprawić. Na początku nie uniknęliśmy kilku wpadek, ale wyciągamy z tego wnioski i staramy się doskonalić.
Kilka dni temu na lokalnym portalu internetowym trondheim24.no pojawił się entuzjastyczny artykuł o St. Olav Bakeri & Konditori. Kamil, jego dziewczyna Agata, która pracuje za ladą, Hafiz oraz reszta załogi, liczą na to, że dzięki temu dowiedzą się o nich ci, którzy jeszcze nie mieli szansy spróbować polskich specjałów.