Opublikowano: 2014-12-31 11:52:05 +0100
Kolejny rok spadł na ziemię z wielkim hukiem rozbijając plany o kant stołu – rzec by można. Kiedyś jako mała dziewczynka, a było to dawno, bo za czasów strasznej komuny, zauważyłam na półce w białej biblioteczce moich rodziców (celowo zaznaczam białej, bo wtedy wszyscy mieli takie same sraczkowato połyskujące meblościanki) trzy książki w niebieskiej okładce.
To była saga norweskiej pisarki Sigrid Undset „Krystyna, córka Lawransa”. Od zawsze lubiłam czytać, niemniej tu utknęłam na pierwszym tomie. Zupełnie nie wiem dlaczego, ale nigdy nie dokończyłam tej powieści, choć urzekła mnie od pierwszych stron. Krystynę poznajemy jako małą dziewczynkę i towarzyszymy jej przez całe życie aż do śmierci – to wiem z licznych streszczeń i opisów. Wtedy, trzymając książkę w rękach, nie śniła mi się Norwegia.
Zresztą nie wiem czy przy moim dyletanctwie geograficznym w ogóle mogłam sobie wyobrazić to odległe, zimne miejsce. Dodatkowo jako nastolatka nie widziałem siebie jako matki i żony, która zmaga się z licznymi problemami, a podejście Krystyny lekko mnie zirytowało. Wtedy nie wiedziałam, czego ona tak naprawdę chce. Teraz pewnie odbiorę to inaczej. Dlatego saga ta znajduje się na mojej liście czytelniczej na przyszły rok! Cholera, a nie miałam w tym roku wymyślać sobie celów, bo jaki jest sens, skoro tuż nad ranem ich nie pamiętam, a kolejny rok mija.
Norwegię nieprzystępną, zimną i skalistą odkrywam i choć nie urodziłam się na tej ziemi jak Krystyna, a średniowiecze mamy za sobą, to wciąż mam wrażenie, że czasami właśnie ta epoka pachnie tu w powietrzu. I to jest urocze. Nie sądzicie? Norwegia daje nam życie proste. Usystematyzowane... O ile wiemy, czego dokładnie chcemy.
Ta świadomość i ogromna chęć spełnienia marzeń noworocznych nie powinna być tylko listą zapisaną na kartce, ale krwią, która buzuje w żyłach, powodując szybsze bicie serca. Musimy wiedzieć, gdzie, po co i najważniejsze dla nas – z kim. Na te trzy pytania każdy emigrant pijąc dziś szampana powinien sobie odpowiedzieć. Nie da się być w dwóch miejscach jednocześnie.
Szczęśliwego Nowego Roku na emigracji wszystkim Czytelnikom życzy Justyna Kotowiecka.Żyć w dwóch światach i pomiędzy granicami naszej tęskniącej wytrzymałości budować domy przez Skype, wyobrażać sobie ciepło z kominka, podczas gdy na samotnej ścianie rysuje się wilgoć niepewności. A dalej...Lata mijają i nikt nie zna przyszłości. Starość, kochani, staje się towarem luksusowym i nie każdemu ona jest dana. I tu i tam czas tak samo płynie, zatem życzę Wam szczęścia tu i teraz, bo tylko to ma znaczenie.
Justyna Kotowiecka | POLMEDIA (justyna@nportal.no)
Copyright © 2014 N PRESS | POLMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone / All rights reserved